Mogło być bez Nadziei, a skończyło się medalami i sukcesem organizacyjnym

Opublikowano: 27 wrzesień 2018
  • OHPoznan_001
  • To były trochę szalone Regaty Nadziei Olimpijskich w sprincie kajakowym. Wszystko przez to, że na organizację imprezy w tym roku zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili. Na Słowacji w Piestanach, gdzie planowo miały odbyć się w tym terminie, tor regatowy nie nadawał się do przeprowadzenia zawodów. Gospodarze też nie zdążyli z przygotowaniem drugiego obiektu koło Bratysławy, który jest jeszcze w trakcie budowy.

     

    Na prośbę Słowaków i organizację turnieju zdecydował się Tadeusz Wróblewski prezes PZKaj. po konsultacji z Ireneuszem Pracharczykiem z Wielkopolskiego Związku Kajakowego. Wsparcie poszło też z Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz miasta Poznania i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. Na wysokości zadania w tak krótkim terminie stanęła również dyrekcja i pracownicy POSiRu, wspomagani również przez sponsorów: Toyota, Olimpijczyk, Braća-sport, NELO, Plastex, Jantex, MCC METAL CASTS i wiele innych.

     

    W ten sposób nadzieje olimpijskie ścigały się na poznańskiej Malcie, bo młodzi zawodnicy nie mają wielu okazji do rywalizacji międzynarodowej. Mówi się nawet, że to nieoficjalne mistrzostwa świata juniorów a do tego jeszcze w trzech rocznikach. Nasze polskie nadzieje też radziły sobie nieźle i z Malty wyciągnęły 3 medale.

     

    Zanim o organizacji bardzo ciężkiej logistycznie imprezy, to przypomnijmy sobie, kto z naszej młodzieży stawał na podium. W zawodach brały udział trzy roczniki 2001, 2002 i 2003. W najmłodszym roczniku na dystansie 500 metrów w K1 mężczyzn na trzecim stopniu podium stanął Dawid Janowicz, kajakarz klubu CWSZ Zawisza Bydgoszcz.

     

    Turniej Nadziei Olimpijskich, to mój pierwszy start w zawodach międzynarodowych. Przed startami czułem wielki stres, który momentalnie zniknął wraz z opuszczeniem bloku startowego. Wtedy liczył się tylko wyścig. Półfinały utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam szansę w finale powalczyć się z najlepszymi. Finał był bardzo wyrównany, ale tylko Węgier i Kanadyjczyk okazali się lepsi. Cieszę się, że mogłem wystartować w tak fantastycznej imprezie i ścigać się z najlepszymi kajakarzami z całego świata. Konkurenci byli bardzo dobrze przygotowani i niestety nie udało się zająć pierwszego miejsca. Daje mi to motywację do dalszej i jeszcze cięższej pracy, a także w przełamywaniu kolejnych barier – komentował Dawid Janowicz.

     

    Srebro w roczniku 2002-2003 wywalczyła nasza dwójka kajakarzy na dystansie 200 metrów. Wojtek Pilarz z klubu MKS Czechowice-Dziedzice i Wiktor Leszczyński z UKS Świerklaniec przygotowywali się do zawodów w COS OPO Wałcz.

     

    Obóz mieliśmy bardzo krótki, ponieważ tylko tydzień a w takim krótkim czasie trudno zgrać osady i przygotować formy też się nie dało. Co do samych zawodów, to były ciężkie starty. Po całym sezonie, a było ich bardzo dużo, starałem dać z siebie 110%. Swój szczyt formy miałem na mistrzostwach Europy i świata, teraz cieszę się z jednego ciężko wypracowanego medalu, który wywalczyłem z Wiktorem – powiedział Wojciech Pilarz.

     

    Dwójka kanadyjkarzy również na 200 metrów popłynęła świetnie i ostatecznie Krystian Hołdak i Gracjan Michalak, obaj reprezentujący KKS Nową Sól, stanęli na drugim stopniu podium.

     

    Dla mnie i dla Gracjana było to wielkie zaskoczenie, ponieważ byliśmy nastawieni na C2 1000 metrów i po dwóch dniach startów już brakowało nam sił. W dodatku obaj mieliśmy godzinę przed C2 na 200 metrów, jeszcze starty w C1 200 i obaj daliśmy tam z siebie wszystko. Pomimo tego na rozgrzewce obiecaliśmy sobie, że musimy popłynąć na 100% drugi raz i nie odłożymy wiosła przed metą, nie ważne którzy byśmy nie płynęli. W komendę startową wstrzeliliśmy się idealnie i jestem przekonany, że od samego startu byliśmy w czołówce. Gdy minęliśmy metę i się obejrzałem w lewo i prawo nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Byłem przekonany, że wpłynęliśmy, jako trzeci, ale podczas kontroli łodzi Niemcy uświadomili nas, że jednak ich pokonaliśmy i to my mamy srebrny medal. Z zawodów jestem zadowolony. Jedynie na C2 1000 metrów jest lekki niedosyt, ponieważ uważam, że było stać nas na więcej, ale każdy start uczy i wyciągnęliśmy wnioski na przyszłość. Za rok postaramy się podwoić medale – mówił po starcie Krystian Hołdak.

     

    Sukcesem bez wątpienia były też same zawody. Nasza federacja przejęła je od Słowaków ze względu na złe warunki na torze („zachwaszczenie” roślinnością wodną), a nowy tor w Bratysławie nie był jeszcze gotowy. Prezes Tadeusz Wróblewski zaakceptował propozycję przejęcia regat i machina poszła w ruch. PZKaj. złożył odpowiednie dokumenty do MSiT w celu uzyskania zgody na przeprowadzenie zawodów. Ostatecznie 1 czerwca mogliśmy oficjalnie potwierdzić, że zawody odbędą się w Poznaniu, czyli mieliśmy 3 miesiące na zorganizowanie potężnej imprezy, a właściwie dużo mniej czasu, bo jeszcze odbywały się inne imprezy na Malcie i dopiero po Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży ekipa organizacyjna z Poznania, na której spoczywała większa część zadań organizacyjnych, mogła się zabrać do pracy, co było nie lada wyzwaniem.

     

    Jeśli ktoś myśli, że Regaty Nadziei Olimpijskich, to jakaś tam impreza, to jest w wielkim błędzie. W tej imprezie bierze udział około 700 zawodników z 37 państw, takich jak: Australia, Nowa Zelandia, Kanada, Stany Zjednoczone czy Singapur, które muszą mieć zapewniony sprzęt (kajaki) do startu. PZKaj. zapewnił do wypożyczenia 4 przyczepy sprzętu kajakowego, które przyjechały z COS OPO w Wałczu, 2 przyczepy przyjechały od firmy NELO z Portugalii i po 1 zapewniła firma Plastex i wielkopolskie kluby. Do tego Węgrzy i Niemcy przywieźli swojego sprzętu po 4 przyczepy i był problem, żeby ten sprzęt zabezpieczyć w hangarach. Pierwszy raz na takich zawodach były serwisy Braća-sport, Nelo, Plastex, Jantex i wystawcy, którzy też miedzy innymi były sponsorami zawodów.

     

    Wszyscy trenerzy, którzy przyjechali oglądać zawody dostawali darmowe akredytacje. Rodzice dekorowanych dzieci mogli odebrać specjalne akredytacje i wejść do strefy podium i dzielić się z nimi tą chwilą. Takich akredytacji wydano ponad 100. Trzeba było zdobyć i przygotować wielki namiot na potrzeby stołówki na torze, którego zdobycie tak naprawdę do ostatniej chwili stało pod znakiem zapytania, ponieważ wszystkie zostały wypożyczone na targi, żeby nie trzeba było jeździć na posiłki do hoteli. Do tego specjalne autobusy kursujące z toru do hoteli i z powrotem wożąc zawodników, którzy chcieli wypocząć lub skończyli swoje starty w danym dniu.

     

    Przede wszystkim trzeba było zadbać o zabezpieczenie obiektów sportowych oraz zakwaterowanie dla ekip, które się zgłaszały do ostatniej chwili. Poznań, to też miasto targów i innych cyklicznych wydarzeń i akurat też w tym terminie odbywały się międzynarodowe targi, więc znalezienie ponad 800 miejsc noclegowych praktycznie do ostatniej chwili było bardzo trudnym zadaniem. Całe szczęście dzięki zaangażowaniu i kreatywności komitetu organizacyjnego, udało się zarezerwować wolne miejsca na Campingu Malta oraz akademiki Politechniki Poznańskiej, które na te kilka dni zamieniły się w prawdziwą wioskę kajakową. Ponadto, trzeba było przemyśleć kwestię transportu z lotniska, i tu ukłon do Toyoty, która nam to zapewniła oraz transportu wahadłowego hotelu - tor, a to nie tylko zgłoszenie zapotrzebowania na autobusy i kierowców do współpracującego przewoźnika, ale również ustalenia rozkładu jazdy oraz miejsca bezpiecznych przystanków. Przez ten krótki okres musieliśmy również opracować plan promocji imprezy, zapewnić odpowiednią liczbę sprzętu do dyspozycji ekip, zebrać ekipę sędziowską, powiadomić cały świat o zmianie miejsca TNOl i warunkach uczestnictwa – mówi przewodniczący komitetu organizacyjnego Ireneusz Pracharczyk.

     

    A to tylko niewielka część zadań, które stały przed komitetem organizacyjnym, który pracował dosłownie non-stop. Komitet Organizacyjny składał się z 2 grup – warszawskiej i poznańskiej. Biuro PZKaj. zajmowało się przyjmowaniem zgłoszeń, kontaktem z federacjami i wyjaśnianiem wszystkich bieżących spraw. Centrum dowodzenia, czyli druga grupa, której koordynatorem był Ireneusz Pracharczyk, licząca około 140 osób (w tym wolontariusze) po swoich godzinach pracy, dalej intensywnie pracowała w Poznaniu, szukając i załatwiając wszystko, co było niezbędne do przeprowadzenia imprezy oraz przygotowując tor do zawodów.

     

    Przewodniczącym komitetu organizacyjnego był Ireneusz Pracharczyk, zastępcą była Agata Dziamska-Piszcz, od spraw noclegów i wyżywienia była Dorota Błaszczak, od spraw finansowych Irena Gajewska, od transportu Bartosz Zimiński, kierownikiem wioski był Łukasz Witkowski, kierownikiem technicznym Ryszard Oborski, Magdalena Cuevas-Koseska od kontaktów z zagranicą, zgłoszeń i przygotowywania akredytacji. Najważniejszy w takiej ekipie jest także dobór odpowiedniego zespołu do pracy. Obie ekipy były w ciągłym kontakcie i ostatecznie połączyły siły w biurze akredytacji zawodów kilka dni przed imprezą. Mimo niekończącej się pracy i zmęczenia, zespół stanął na wysokości zadania, co potwierdzają podziękowania z zagranicznych federacji po turnieju.

     

    Wydaje mi się, że dopiero w ostatnim tygodniu wszystko dopięliśmy na ostatni guzik, tak jak mówiłem już wcześniej, była to bardzo logistycznie trudna impreza. Kiedy spotkaliśmy się wspólnie w biurze akredytacji i podczas zawodów, cały czas były jakieś drobne problemy, które rozwiązywaliśmy na bieżąco. Praktycznie jeszcze do środy wpływały zmiany od ekip i musieliśmy dopilnować wszystkiego na torze, na którym pracowaliśmy już tydzień wcześniej od wczesnych godzin rannych. Myślę, że napięcie zeszło z nas we czwartek w godzinach nocnych po zakwaterowaniu wszystkich ekip i wydaniu większości akredytacji. Przez całe zawody pracowaliśmy jeszcze intensywnie, ale z dużym spokojem, wtedy pojawiło się poczucie satysfakcji, że wystartowaliśmy, a reszta to już był samograj – mówi przewodniczący komitetu organizacyjnego Ireneusz Pracharczyk.

     

    Ten pozytywny odzew może mieć również przełożenie na przyszłoroczny Puchar Świata, który też odbędzie się w Poznaniu. Przed i po zawodach odbywa się wieloetapowy remont Malty, który jest robiony z myślą o pucharze świata i ME w parakajakarstwie. Powinien, bo jest szansa, że ta sama sprawdzona i wyselekcjonowana ekipa, będzie zajmowała się przygotowaniem tego wydarzenia.

     

    Byliśmy w 100% ekipą. Zrobiliśmy wszystko wspólnymi siłami i jestem pewna, że cały zespół podziela to zdanie. Mieliśmy swoje zakresy działania i wzajemnie się w nich uzupełnialiśmy. Wszystkimi trudnymi sytuacjami i sukcesami dzieliliśmy się po równo. Zespól sprawdził się na tyle dobrze, że będzie dalej współpracować przy organizacji przeszłorocznego Pucharu Świata w sprincie. TNOl był doskonałym sprawdzianem przed nadchodzącym PŚ, który na pewno będzie jeszcze większym sukcesem – dodaje na koniec Ireneusz Pracharczyk.

     

    I nie wypada się z tym nie zgodzić. Co najwyżej trzymać kciuki!

     

    BSK