Polski Związek Kajakowy

  • belgrad3.jpg
  • DSC_1832.jpg
  • Paszek_Iskrzycka.jpg
  • Borowska.jpg
  • tacen12.jpg
  • Tula_Czaplicki.jpg

Nareszcie się nie ścigam – rozmowa z Izabelą Dylewską

Jest legendą  kajakarstwa. Jako jedyna dwukrotnie zdobyła medal olimpijski w konkurencji jedynek. W rozmowie opowiada o  przygotowaniach do startów, sukcesie w Seulu i Barcelonie, wielkim zawodzie w Atlancie oraz satysfakcji jaką wciąż potrafi czerpać ze sportu.

 

 

 

Jak Pani wspomina swoje pierwsze Igrzyska?

- Świetnie, bo spełniłam wtedy moje  marzenie. Do Seulu pojechałam jako wicemistrzyni świata i miałam świadomość, że wszystko się może zdarzyć. Kandydatek do podium było sześć. Poszłam mocno od startu, na finiszu wygrałam z Węgierką Ritą Koban i stało się. Zdobyłam medal. Z Bułgarką  Vanią Geshevą i Niemką Birgit Schmid nie miałam  żadnych szans.

 

A jak było w Barcelonie?

- Po pierwszym medalu jest zawsze  presja i większe oczekiwania. Do Hiszpanii wyjeżdżałam z myślą o złocie, bo wygrałam  regaty przed Igrzyskami i pokonałam wszystkie rywalki. W Barcelonie walczyłam jednak nie tylko z nimi, ale z Izabelą Dylewską. Ten osobisty pojedynek wygrałam, ale to było o 0,2 sekundy za mało, by zwyciężyć Birgit i Ritę. Doskonale pamiętam nerwy i łzy przed startem, ale też olbrzymią radość i niedosyt na mecie.

 

W Atlancie nie popłynęła już Pani w jedynce, ale w dwójce z Elżbietą Urbańczyk. Dlaczego?

- Z Elą płynęłyśmy też w poprzednich Igrzyskach, gdzie zajęłyśmy szóste miejsce. W 1995 roku wróciłam do kajaków po przerwie macierzyńskiej i czułam, że na indywidualne występy jestem trochę za słaba. Nastawiłam się wtedy na osady, bo zarówno w K2 jak i w K4 można było myśleć o sukcesie. W MŚ w Duisburgu zajęłyśmy w dwójce drugie miejsce co było świetnym prognostykiem przed sezonem olimpijskim. W Atlancie do połowy dystansu prowadziłyśmy pół łodzi przed wszystkimi, ale wyścig miał  metę na pięćsetnym metrze.  Zajęłyśmy siódme miejsce. To była dla nas porażka.

 

 

Co poszło nie tak?

- Przyczyn było kilka. Jedną z nich to rozdzielenie grupy w dwóch ostatnich miesiącach przygotowań. W kadrze kobiet od pewnego czasu źle się działo. Trwały nieporozumienia, które zaważyły na naszej dyspozycji. My z Elą ucierpiałyśmy najbardziej, chociaż cała sprawa praktycznie nas nie dotyczyła.

 

Po Atlancie nadal pływałyście w dwójce?

- Tak. W MŚ w Dartmouth wystartowałyśmy na 200 i 1000 metrów i przywiozłyśmy dwa medale. Miałyśmy wielki niedosyt, bo chciałyśmy też płynąć pięćsetkę i mimo, że wygrałyśmy rywalizację wewnętrzną, decyzja była inna.  Liczyłam też na występ w K1 200 metrów, ale po zwycięstwie w eliminacjach krajowych usłyszałam, że jestem za stara i trzeba dać szansę młodszym. Młodsza popłynęła i nie weszła wtedy do finału.

 

Czy po tych medalach myślała Pani o kontynuowaniu kariery i starcie w Sydney?

- Zdecydowanie nie. Po perypetiach związanych z przygotowaniami do MŚ w Kanadzie, kontuzji barku i zaangażowaniu w opiekę nad synem, podjęłam  decyzję o zakończeniu wyczynowego uprawiania kajakarstwa.

 

 

Wobec tego pomówmy o treningach. Jak Pani wspomina przygotowania do Igrzysk?

- To była mozolna, systematyczna, precyzyjnie zaplanowana praca. Podstawą sukcesu jest przyjęcie określonego planu przygotowań, a następnie jego konsekwentna realizacja. Wszystko mieliśmy ustalone – treningi, zgrupowania, comiesięczne sprawdziany, starty w regatach krajowych i zagranicznych. Traktowaliśmy to jak pokonywanie kolejnych szczebli w drodze na szczyt.

 

Gdzie Pani trenowała?

- W Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Francji, Bułgarii, Meksyku. Właściwie na całym świecie. Wszystkie te zgrupowania wspominam jako niezwykle pracowite i efektywne. Nie było łatwo, ale za to miałam możliwość wiosłowania w niezwykle pięknych i wymagających miejscach.

 

Jakieś szczególne wspomnienia sprzed Seulu?

- Obóz w Grecji, męka biegania po miałkim piasku i pływanie po jeziorze na którym strasznie wiało. Studiowałam wtedy na I roku warszawskiego AWF-u i musiałam łączyć trenowanie z nauką. Kosztowało mnie to sporo wysiłku, ale pomimo wielu wyjazdów udało mi się zaliczyć semestr letni zaledwie z miesięcznym opóźnieniem.

 

 

A sprzed Barcelony?

- Zgrupowanie w Portugalii z niesamowitymi warunkami do treningów na wodzie i biegami interwałowymi pod stromą górę. Na samych IO za to obraz trenera Olgierda Światowiaka, który dzień przed wyjazdem z Wałcza zaraził się salmonellą i w Hiszpanii wyglądał jak przemielony papier.

 

W końcu z Atlanty. Co było szczególne w tamtym okresie?

- Wielkie nadzieje i rozgoryczenie na wielu polach. Rozbicie grupy na dwa miesiące przed startem  który ostatecznie przekreślił występ czwórki, niszcząc wielomiesięczne przygotowania. Z USA pamiętam też McDonalda w wiosce olimpijskiej. Przez następne dwa lata po powrocie nie tknęłam niczego z Fast food’a.

 

Jak Pani wspomina organizację poszczególnych Igrzysk?

- Koreę jako prawdziwe sportowe święto. Wszystko zostało tam dopracowane. Transport, jedzenie ochrona, naprawdę do niczego nie mogę się przyczepić. W Hiszpanii pamiętam niesamowitą gorączkę, brak klimatyzacji w pokojach i spanie na podłodze. W USA z kolei brak klimatu olimpijskiego i ponad 80 kilometrowe dojazdy na tor, które przyczyniły się do dużego spadku formy. W Atlancie zdecydowaliśmy się zresztą na wyniesienie z wioski i zamieszkanie w pobliżu Lake Lanier na którym odbywały się regaty.

 

 

W karierze ścigała się Pani z wielkimi zawodniczkami. Jakie miałyście relacje poza torem?

- Świetnie rozmawiało mi się zawsze z Birgit Fischer. Oczywiście tylko na lądzie, bo na wodzie byłyśmy rywalkami. Podobnie z Ramoną Portwich, a później z Katrin Borchert, ale z nią rozgadałyśmy się dopiero jak skończyłam pływać. Inaczej było z Josefą Idem. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie i wyścig. To było na regatach w Westfalii. Wygrałam wtedy z medalistką IO w Los Angeles o trzy długości kajaka. I tak już zostało. Na wodzie i na lądzie zawsze coś nas dzieliło. 

  

Co do Birgit Fischer, to kilka miesięcy temu ogłosiła chęć startu w Londynie i w kwietniu weźmie udział w eliminacjach wewnętrznych.  Jak Pani ocenia jej szanse?

- Myślę, że z jej pamięcią komórkową i czuciem wody szanse ma spore, ale realnie będę mogła coś powiedzieć dopiero za miesiąc. Miała niewiele czasu na przygotowania, a w Niemczech konkurencja jest bardzo duża i nikt jej za zasługi na Igrzyska nie weźmie. Swoją drogą biorąc pod uwagę Seul, Barcelonę czy Atlantę, żadna czterdziesto czy pięćdziesięcioletnia kajakarka nie miałaby szans z młodymi, dwudziesto czy trzydziestoletnimi lwicami. Jeżeli dziś jest inaczej, świadczy to o poziomie wyścigów. Jak będzie w rzeczywistości zobaczymy już wkrótce. Na pewno fajnie byłoby zobaczyć Birgit z kolejnym medalem.

 

A czy Panią ciągnie do ścigania?

- Nie. Jeszcze jako uczennica liceum, trenując porankami na Narwi w Nowym Dworze, wyobrażałam sobie, że kiedyś nie będę musiała tak harować, a zajmę się pływaniem turystycznym i wychowaniem syna. Nie wiem nawet skąd pojawiały się u mnie wtedy takie myśli, ale jednak tak to widziałam. Po latach wyobrażenia stały się faktem. Od lat się nie ścigam i nikomu nie udało się wciągnąć mnie w bloki  startowe. Ten etap zakończyłam, ale z przyjemnością i wielkimi emocjami, kibicuję teraz innym. Bardzo chciałabym doczekać chwili kiedy polska kajakarka zdobędzie medal olimpijski w konkurencji K1 500 metrów.

 

 

Czym się Pani dzisiaj zajmuje?

- Z wielkim entuzjazmem zarażam ludzi kajakami. Organizuję spływy, uczę wiosłowania, prowadzę w Poznaniu UKS 55 i sekcję wodną KS Budowlani. Poza tym sama wiosłuję, chodzę na basen, biegam i jeżdżę na rowerze. Mam w głowie masę projektów związanych z kajakami, a życie pokaże ile z nich uda mi się zrealizować.

 

Prowadzi też Pani firmę DISport?

- Zgadza się. Projektuję, a także produkuję odzież sportową i reklamową. Na Igrzyskach w Pekinie Beata Mikołajczyk z Anetą Konieczną płynęły w koszulkach i fartuchach mojej produkcji i przywiozły medal. To niezwykle cieszy i daje dużo satysfakcji. (tp)

Partnerzy


 

Oficjalny dostawca medali
dla PZKaj

Programy kajakowe

Program edukacji kajakowej dla dzieci
www.akademiakajakowa.pl
 


 
Uwaga kluby kajakowe!
Program wsparcia dla klubów

 Najczęściej zadawane pytania

 


 

Obowiązkowy program dla stypendystów
„Selfie z Gwiazdą Sportu”

 


Rada ds. Kompetencji Sektora Sportowego

Komunikat

 

Kto nas odwiedza

Odwiedza nas 45 gości oraz 0 użytkowników.