Pierwsze ściganie

Opublikowano: 06 kwiecień 2017

Drugie zgrupowanie kanadyjkarzy w Sao Domingos było wyzwaniem dla prawdziwych twardzieli. Pogoda nie rozpieszczała, ale zawodnicy i tak robili swoje. Dodatkowo nawet trochę się ścigali.

Tym razem do Portugalii z Markiem Plochem pojechało 12 zawodników. Lekko nie było, bo przez kilkanaście dni warunki atmosferyczne były, delikatnie mówiąc, kiepskie. Mocno wiało i padało, dlatego nie wszystko, co założył sobie Marek Ploch, udało się w pełni zrealizować. Ale nawet to, co się udało i tak robi wrażenie.

Oczywiście trening na wodzie był najważniejszy, trening siłowy z jedną jednostką na podtrzymanie siły maksymalnej - raz w tygodniu, plus dwie jednostki tygodniowo treningu siły wytrzymałościowej (w mikrocyklu akumulacyjnym), oraz dwie jednostki tygodniowo treningu siły specjalistycznej na wodzie - obciążenie zewnętrzne (w mikrocyklu intensyfikującym). Trening biegowy ciągły i na odcinkach 1200m i 2000m. Dalej kontynuujemy rozciąganie każdego wieczoru – opisuje Marek Ploch.

Po zsumowaniu wychodzi, że na wodzie w ciężkich warunkach kanadyjkarze przepłynęli 300 kilometrów, przebiegli 60, na siłowni byli przez 10 godzin, a na rozciąganie poświęcili 17 godzin treningu. Od początku roku przepłynęli już 1000 kilometrów. Ważne, że nikt z przebywających na zgrupowaniu nie miał większych problemów ze zdrowiem. Poza drobnymi dolegliwościami, z którymi radziła sobie fizjoterapeutka Emilia Trzpiel.

W Sao Domingos po raz pierwszy doszło też do rywalizacji na wodzie na dystansie 500 metrów. Poza kadrowiczami startowało też 6 Portugalczyków, ale jak się okazało ich forma daleka była od tego, co już prezentują zawodnicy Marka Plocha. Najszybciej popłynął Mateusz Kamiński. Drugi był Wiktor Głazunow, a trzeci Marcin Grzybowski.

Uzyskane rezultaty napawają optymizmem, ostatnie 200m metrów lekko pod wiatr w czasie 1`50” Mateusza, jest dobrym rezultatem jak na pierwsza pięćsetkę w roku – mówi Marek Ploch.

Przed samym zgrupowaniem kanadyjkarze byli też na badaniach w Instytucie Sportu i tu pojawiło się pewne zaskoczenie, bo trener kadry liczył na trochę lepsze wyniki.

Kilku zawodników osiągnęło rekordowe wyniki, kilku zbliżyło się do rekordowych, ale niektórzy wypadli poniżej oczekiwań. Mogę to tylko wytłumaczyć bardzo późnym rozpoczęciem sezonu przygotowawczego, czyli w styczniu. Te trzy stracone miesiące (październik, listopad i grudzień) na pewno wpłynęłyby na lepsze wyniki. Ponadto test jest robiony na ergometrach, których moi zawodnicy nie używają w ogóle. W poprzednich latach sporo zajęć odbywało się na ergometrach.

Zobaczymy, jaki będzie odnośnik uzyskanych rezultatów w Instytucie w przełożeniu na wyniki podczas regat w Wałczu i Poznaniu – zastanawia się Marek Ploch.

A regaty eliminacyjne w Wałczu coraz bliżej. Grupa Marka Plocha już przebywa na zgrupowaniu i do eliminacji, właśnie w Wałczu, będą się przygotowywali. Taryfy ulgowej nie ma, dlatego święta wielkanocne kanadyjkarze też spędzą w Wałczu.

Trzeba wyłonić grupę zawodników, która będzie reprezentowała polskie kanadyjki na najważniejszych imprezach w 2017. Konsultacja i eliminacje są traktowane z taką samą powagą. Po tych zawodach zostanie ustalona kadra. Jest kilku zawodników, którzy bardzo solidnie pracują w klubach i na pewno mają aspiracje do reprezentowania naszego kraju. Ci, którzy trenowali od początku roku ze mną, muszą udowodnić, że powołując ich dokonałem prawidłowego wyboru. Ja, jako trener kadry, muszę grać sprawiedliwie – podkreśla trener Marek Ploch.

A to wszystko zapowiada bardzo ciekawą rywalizację podczas eliminacji w Wałczu.

Beata sokołowska-Kulesza

• « poprz.
• nast. »